O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

środa, 17 czerwca 2015

Designated Ugly Fat Friend

Nie wiem dokładnie dlaczego, ale od chwili, kiedy o niej po raz pierwszy usłyszałam, uznałam, że powieść młodzieżowa o nastolatce, która za nic ma sobie najnowsze trendy, która zostaje określona jako DUFF (Designated Ugly Fat Friend – w wolnym tłumaczeniu – ta koleżanka z grupy, która jest najbrzydsza, gruba i inni trzymają ją tylko dla kontrastu), nawiązuje czysto seksualną relację z tym właśnie chłopakiem, który nadał jej to przezwisko, jest ciekawą książką. W każdym bądź razie ta książka okazała się być słabsza niż myślałam – jeden z tych przypadków, kiedy wyobrażenie o fabule nie znosi konfrontacji z rzeczywistą fabułą, a oczekiwania okazują się być ukierunkowane zupełnie gdzie  indziej niż podążył autor.

Mimo, iż sam schemat powtarza się w każdej młodzieżówce o liceum, Kody Keplinger stworzyła nową metkę, którą bohaterowie powieści zaczynają się posługiwać, i nadawać jej różne znaczenia. DUFF czyli „najsłabsze ogniwo” to z resztą bardzo wdzięczny temat, trudno zliczyć nie tylko książki, ale i seriale i filmy, gdzie to właśnie ta najbrzydsza koleżanka okazuje się być tą „najlepszą”, zwykle jednak poprzedzone jest to przemianą brzydkiego kaczątka w łabędzicę. Tutaj należy przyklasnąć autorce, że nie wybrała tej drogi na skróty. Fabuła w ogóle wydaje się na pierwszy rzut oka ciekawa – życie Bianki, siedemnastolatki, zaczyna się walić, gdy rozpada się małżeństwo jej rodziców, a dodatkowo tata zaczyna pić. Normalne, przyjazne środowisko niemalże z dnia na dzień staje się nie do zniesienia, ale coś w Biance każe jej udawać  przed wszystkimi, że nic się nie dzieje. Frustracja, smutek, rozczarowanie, niepewność muszą jednak gdzieś znaleźć ujście, i tym miejscem okazuje się być sypialnia największego Casanovy w szkole. W między czasie okazuje się, że życie żadnego z bohaterów nie jest usłane różami, i że każdy na swój sposób jest DUFFem.

Fabułę zniszczyło, moim zdaniem, spłaszczenie bohaterów, którzy praktycznie bez wyjątków są jednopłaszczyznowi, przewidywalni i nienaturalni. Każde ma od początku wyznaczoną rolę, i nic co zrobią czy powiedzą nie odkryje w nich dodatkowej głębi. Tam, gdzie można by pójść dalej, nadać opowieści więcej realizmu i wymiarowości, jest traktowane po łebkach, zamiast tego zaś są dosyć szczegółowe, biorąc pod uwagę target tej książki, opisy łóżkowych akcji. I chociaż czytało się to szybko, to bardziej siłą przyzwyczajenia niż z zaciekawienia. W dodatku irytowała mnie okładka filmowa, która nijak się ma do treści, ponieważ z tego co zdążyłam się zorientować, scenariusz dosyć mocno odbiega od oryginału i wprowadza nowe postaci. Po kiego kija wrzucać na okładkę (i podpisywać!) postaci, które w powieści nie występują?

I chociaż było to do tej pory jedno z największych rozczarowań książkowych, i tak zamierzam obejrzeć film, bo sądząc po zwiastunie, scenarzystom udało się to, co nie udało się Kody Keplinger.

Moja ocena: 3,5

Kody Keplinger DUFF
Tłum. Martyna Bielik, Agata Żukowska
Wyd. Harlequin Polska

Warszawa 2015

3 komentarze:

  1. Minus za bohaterów, ale fajnie, że autorka umiała przedstawić sztampowy pomysł w nowy sposób. Filmu nie znam i chyba sobie odpuszczę - to raczej kino nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Film zebrał całkiem przyzwoite recenzje. Książki nie czytałem

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka (przynajmniej dla mnie) była straszna. A dodam, że sięgałam po nią bez nastawienia na coś wybitnego. Wielkie rozczarowanie. Ale film też chętnie obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń