O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Znów Maria Wern.. czy aby na pewno?

Kiedy polubię jakiegoś bohatera, lub atmosferę, jaka autor stworzył w swoich powieściach, zwykle pozostaję wierna danemu cyklowi. Tak jest również w przypadku książek Anny Jansson, których główną bohaterką jest komisarz Maria Wern, którą miałam okazję poznać poprzez lekturę Ofiar z Martebo oraz Kruchego lodu, w zeszłym roku. Nie tylko szczególnie przypadł mi do gustu klimat tych kryminałów – powolny, spokojny, a jednak przeniknięty grozą. Polubiłam również Marię. Dlatego chętnie sięgnęłam po kolejny tom, który ukazał się po polsku – Czarny motyl.

Tym razem autorka skupiła się na życiu i przemyśleniach bohatera, który dotychczas stanowił tło dla Marii Wern. Per Arvidsson, nie mogąc dłużej znieść życia w pobliżu kobiety, którą kocha, a która nie chce dla niego opuścić męża, decyduje się na przeprowadzkę do innego miasta. Jednocześnie dowiaduje się, iż jego rodzice są naprawdę rodzicami adopcyjnymi, a gdzieś niedaleko żyje siostra Pera. Udaje im się spotkać, i powoli nawiązać rodzinne więzy. Per prowadzi w nowej pracy śledztwo w sprawie podpaleń, jednocześnie nawiązuje romans z „kobietą swoich marzeń”. I w pewnym momencie te dwa wątki zaczynają się łączyć.

Nie podobało mi się to tak bardzo, jak poprzednie tomy. Owszem, wciąż wyczuwalna jest atmosfera z poprzednich tomów, jednak przez ponad połowę książki Maria Wern w ogóle się nie pokazuje, za to czytelnik ze szczegółami poznaje wewnętrzne rozterki Pera. Które nie są jakoś przesadnie wciągające. Tu się kocha w jednej babie, tu zakochuje się w drugiej, i myśli o niej „o jaka ona dobra, jaka piękna itd.” Trzecia baba sama mu się ładuje do łóżka, czwarta jest jego nowo poznaną siostrą, a kolejna partnerką z którą trudno jest pracować. Biedny Per. W dodatku dochodzą do tego problemy zdrowotne rodziców Pera, no i oczywiście, od czasu do czasu, śledztwo. A tu mamy i podpalenia, i pobicia, i zabójstwa – czym chata bogata. Wprawdzie autorce udaje się połączyć te wszystkie wątki, i koniec końców ma to wszystko sens i nawet wciąga, ale nie jest to to, z czym miałam do czynienia w poprzednich tomach cyklu.

Myślę, że i tak sięgnę po kolejne tomy, jeśli tylko ukarzą się po polsku. Każdemu autorowi zdarza się słabszy moment, i trzeba umieć im to wybaczać. Ale jeśli jeszcze raz będę musiała czytać o życiu wewnętrznym Pera Arvidssona, to chyba się rozstaniemy. Na dobre.

Moja ocena: 3,5/6

Anna Jansson  Czarny motyl
Tłum. Magdalena Wiśniewska
Wyd. Dolnośląskie

Poznań 2015

1 komentarz: