O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

poniedziałek, 21 marca 2016

Arne Dahl "Gorące krzesła"

Nie wyobrażam sobie dnia, w którym przeczytam ostatnią dostępną książkę Arne Dahla i okaże się, że nic więcej nie będzie. Powieści tego szwedzkiego autora, przez jednym uwielbiane, przez innych mocno krytykowane, są ze mną od lat, każda kolejna premiera to dla mnie małe wydarzenie. I nie zmieni tego fakt, że nie każda z nich podoba mi się równie mocno, co poprzednia.

Po tym jak moja ukochana Drużyna A rozstała rozwiązana, a niektórzy jej członkowie przeszli do Europolu, przedmiotem nowego cyklu kryminalnego Dahla stała się inna nowatorska grupa policjantów – eksperymentalna jednostka operacyjna Europolu, złożona z oficerów pochodzących z krajów zjednoczonych Europy. Dla porządku – Europol to jedna z agencji Unii Europejskiej, której zadaniem jest głównie organizacja pracy krajowych policji w śledztwach międzynarodowych. Inaczej niż Interpol, Europol nie prowadzi dochodzeń sam w sobie, jedynie organizuje i ułatwia pracę innym. Dlatego te powieści Arne Dahla są jeszcze bardziej fikcją, niż większość tego typu książek. Co nie przeszkadza mi w pasjonowaniu się nimi. Jeśli bowiem ktoś nie napisałby książki o grupie gliniarzy z różnych krajów i kultur, pracujących razem, ja bym ją napisała. I nie byłoby to pewnie nic dobrego.

W każdej książce Arne Dahla bohaterowie prowadzą kilka oddzielnych śledztw, które w pewnym momencie okazują się ze sobą połączone. Tym razem autor nieco odszedł od konwencji. Opcop wraz ze swoimi krajowymi agendami prowadzą bowiem dochodzenie w sprawie kilku bardzo podejrzanych zgonów, o których wiedzą, że coś je łączy, ale nie wiedzą co. Jak to zwykle bywa z kryminałami skandynawskimi, i tutaj w tle śledztwa pojawia się tematyka ważna i kontrowersyjna dla współczesnych społeczeństw. Pisząc jednak jaki tym razem problem społeczny jest na tapecie, pewnie zniszczyłabym trochę lekturę tym, którzy chcą sięgnąć po książkę, wystarczy zatem jeśli powiem, że jest to kwestia coraz bardziej aktualna w dzisiejszych czasach.

Dahl nigdy nie obawiał się przesady i nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności, stawiał swoich bohaterów w sytuacjach bez wyjścia, a oni znajdowali wyjście w stylu McGyvera. Jednym może to razić, dla mnie jest to znak rozpoznawczy tych powieści i część rozrywki w trakcie czytania. W Gorących krzesłach  jednak autor sporo przyszalał, jednak suma summarum wszystko to miało ręce i nogi i dostarczyło mi masę wrażeń. Jednak tym, co najbardziej uwielbiam w tych książkach, i co trudno mi znaleźć w innych kryminalnych seriach, to praca zespołowa. Arne Dahl tworzy wyjątkowe postaci, o czym można się przekonać chociażby na podstawie Marka Kowalewskiego, jednego z członków  Opcopu. Takiego polskiego gliniarza, zdałoby się, może stworzyć tylko polski autor, a tu takie zaskoczenie. Tu nie ma miejsca na one man show, nie ma jednego geniusza i bandy popychadeł. Tu są sami wartościowi i wykwalifikowani policjanci, a każdy z nich jest osobną, pełnokrwistą postacią ze swoimi doświadczeniami, wadami i zaletami. O ile bowiem inne cykle kryminalne zaznaczają że ważna jest praca zespołowa, o tyle gdy przychodzi co do czego, tylko jeden bohater zdaje się ogarniać o co chodzi. Tutaj wszyscy ogarniają.  Mimo zatem ogólnego szaleństwa, jakie panowało w Gorących krzesłach, powieści Dahla jeszcze długo mi się nie znudzą.

Moja ocena: 4,5/6

Arne Dahl Gorące krzesła
Tłum. Dominika Górecka
Wyd. Czarna Owca

Warszawa 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz